„Zbigniew Tomaszczuk. Zakres widzenia/The Range of Seeing”
Wydawca: Akademia Sztuk Pięknych w Warszawie, Warszawa 2018
Język: polski i angielski
236 stron
Teksty: Andrzej P. Bator, Elżbieta Łubowicz, Marianna Michałowska, Zbigniew Tomaszczuk, Piotr Wołyński
Twórczość Zbigniewa Tomaszczuka wyrasta z podstawowego pytania o to, na czym polega zadanie fotografii. Artysta udziela odpowiedzi w sposób zdecydowany – jest nim rejestracja rzeczywistości. Jednak ta jednoznaczna odpowiedź nie przesądza, że uznamy rejestrowanie rzeczywistości za czynność prostą i jednoznaczną. Z rzeczywistością mamy ten problem, że istnieje ona poza nami, a jednocześnie w naszym myśleniu o świecie czynimy go „swoim” – a więc do pewnego stopnia odmiennym od rzeczywistości percypowanej przez innych. Dlatego też z fotografią mamy problem, bo z jednej strony, niby pokazuje to, co jest (a więc uznać ją można za obiektywną), a z drugiej, działanie fotografa ją subiektywizuje. Tomaszczuk był tego świadomy, kiedy w 1990 roku pisał: „Jako fotograf znajduję się pod ustawiczną presją rzeczywistości, chodzi jednak o to, aby fotografia nie była tylko prostym odzwierciedleniem rzeczywistości, lecz próbą nadawania temu odzwierciedleniu znaczeń”. Wieloletni dorobek fotografa potwierdza, że Tomaszczuk tym założeniom jest wierny.
[…] twórczość Tomaszczuka należy od obszaru fotografii-ekspresji. Nie znaczy to jednak, że jego prace nie są oparte na rzeczywistości. Jest wręcz przeciwnie – fotograf pokazuje, że tylko starannie obserwując i analizując obserwowaną rzeczywistość można dotrzeć do jej sedna i usensownić jej obecność dla człowieka. W twórczości Tomaszczuka trudno znaleźć radykalne „zwroty”, które sprawiałyby, że któryś z proponowanych przez niego sposobów myślenia o fotografii traci aktualność i jest zastępowany kolejnym. Raczej funkcjonują one równolegle, powracając i przeplatając się pozostałymi. Wyróżniłabym trzy zasadnicze nurty jego fotografii: komentarz społeczny, analizowanie znaczeń i dokumentowanie śladów.
(z tekstu Marianny Michałowskiej „(Za)kres widzenia – fotografia jako ekspresja”)
Istotą zjawiska paralaksy jest to, że sygnalizuje doniosłość różnicy. W swojej praktycznej, instrumentalnej odmianie, świadomość istnienia tego zjawiska skłania do eliminacji błędów wynikających z warunków obserwacji. W fotografii eliminowanie błędu paralaksy redukuje przeszkodę, jaka stoi na drodze do ściślejszego połączenia oka i narzędzia.
Jest wyrazem potrzeby mitu przeźroczystości fotografii. Eliminując tego typu przeszkody czynimy wysiłki, by wspomnianą przeźroczystość powołać do życia i dzięki temu pomnożyć niejako swoje oczy. Przecież nie trzeba wciąż pamiętać o tym, że mamy ich tylko dwoje. Po usunięciu błędu paralaksy fotografia przedstawia dokładnie to, co widzieliśmy podczas naciśnięcia spustu migawki. Każda fotografia może zatem być utożsamiania ze spojrzeniem. Ale to zaledwie instrumentalny sposób rozumienia tego pojęcia. Paralaksa może być użyteczna jako rodzaj metafory. Poczucie niezgodności pomiędzy wynikami obserwacji a wynikami rejestracji jest w fotografii zjawiskiem powszechnym. To ono doprowadziło do ogromnego wpływu tego środka rejestracji na sztuki wizualne. Bardzo szybko, niemal zaraz po wynalezieniu fotografii, okazało się, że jest ona interesująca dla artystów nie dlatego, że precyzyjnie reprodukuje widoki. Wręcz przeciwnie, okazało się, że najbardziej interesująca jest właśnie niezgodność, różnica pomiędzy widzeniem a fotograficznym widokiem, pomiędzy dotychczasowymi schematami postrzegania a tym, co proponują mechaniczne środki rejestracji.
Zbigniew Tomaszczuk od 1997 roku realizuje pracę Paralaksa czasu, w której w oryginalny sposób wykorzystuje wspomniane wyżej pojęcie paralaksy. Ponadto przywołuje w tej pracy jeden z kluczowych problemów medium fotografii – jego relacje z czasem.
(z tekstu Piotra Wołyńskiego „Aparat – czas – paralaksa na przykładzie realizacji fotograficznych Zbigniewa Tomaszczuka”)